Niby Rzym i Kalabria to jedno i to samo państwo ale to zupełnie dwa różne światy. 
Odkąd na dobre wciągnęłam się w poznawanie Kalabrii od podszewki i ogarnęła mnie chęć jej zrozumienia, to wszystko porównuję do niej, prawie tak, gdy przeżywałam moje pierwsze początki migracji do Włoch i porównywałam wówczas Kalabrię z Polską.
Ale do sedna. Nie będę się rozpisywać za bardzo. Postanowiłam za pomocą kadrów pokazać Wam, jak spędziłam w Rzymie mój weekend razem z innymi blogerkami. 

Najbardziej, ze wszystkich uczestniczek spotkania, poznałam Dominikę, spędziłam z nią bite 43 godziny. Miałyśmy wiele wspólnych tematów, które łaczyły nas właśnie poprzez zamieszkiwanie tego samego regionu ale o dziwo każda z nas widziała rzeczy z zupełnie innej perspektywy. A najzabawniejsze jest to, że my obie z Kalabrii poznałyśmy się dopiero na lotnisku, w drodze do Rzymu, lecąc razem na spotkanie blogerskie. Viva spotkania blogerskie!

Ledwo co wylądowałyśmy w Rzymie zgodnie stwierdzamy, jak na kalabryjski styl przystało, że bez kawy nie można zacząć dobrze dnia. Dominika funduje mi cappuccino z serduszkiem i cornetto i postanawia płacić ona. Bo w Kalabrii – żebyście wiedzieli – ten kto zaprasza, to płaci. Taki zywczaj. 

Hotelowa recepcja zauracza nas i od razu oddajemy się fanatycznemu fotografowaniu wszystkich detali. Prawie jak Japończycy.

Pomimo że w Rzymie, życie toczy się szybkim tempem i pod dyktando godzin rozkładu jazdy metra i autobusów, to my dałyśmy sie ponieść rytmie slow. Chłonełyśmy ile się da klimat rzymski, który jednak bardzo trudno mi było wyczuć bo widziałam więcej turystów jak samych rzymian.

Udajemy się na piechotę do Pantheone (o 13,00 miałyśmy tam umówione spotkanie) zahaczając po drodze o Koloseum. Fotografowałyśmy po drodze wszystko co zwróciło naszą uwagę. Nawet przed Uniwersytetem z tym samym fakultetem co Dominika ukończyła w Polsce robiłyśmy zdjęcia. A najzabawniejsze, że turyści od razu za nami zaczęli fotografować budynek jakby to był jakiś ważny zabytek.

Przy Kolosseum odżywiają w nas wspomnienia sprzed kilkunastu lat gdy po raz pierwszy tam stałyśmy (ja 15 lat temu a Dominika aż 25) i obie robiłyśmy zdjęcia. Rzym na tyle sie zmienił i tyle czasu upłynęło że nie potrafiłam znaleźć tego samego miejsca by móc powtórzyć ten sam kadr, który został mi zrobiony piętnaście lat temu.

Kalabryjskim zwyczajem gościnności ustaliłyśmy z Dominiką, jeszcze przed wyjazdem, że ja biorę lokalne figi nadziewane orzechami i oblane czekoladą a Dominika ładuje w walizkę tyle mandarynek ile pozwala na to limit w bagażu podręcznym. Trzeba przecież dać szansę dziewczynom zasmakowania Kalabrii. A gościna i chęć dzielenia się tym co się ma, to przecież jedna z wielu cech kalabryjskich.

Gdy dołączają do nas dziewczyny, wydarzenia zaczynają toczyć się w rytmie ekspresowym. Chęć jak najwięcej dowiedzenia się o sobie, poznania siebie, była ogromna, bo niestety nie wszystkie zatrzymywały się na noc i miałyśmy bardzo okrojony czas dla siebie.
Nasze pogaduchy odbywały się tak jakby to nie było w ogóle pierwsze spotkanie a spotkanie przyjaciółek po latach. Rzadko kiedy zdarza się taka aura. 

Jak się doliczyłam, sobotę spędziłyśmy w pięciu lokalach (nie licząc barów) A jedynym z najsłynniejszych monumentów sfotografowanych, oprócz Koloseum, to była Fontanna di Trevi. No co tu ukrywać, wstyd się przyznać żeby być przed Pantheonem i nie sfotografować go. Ale właśnie tam miałyśmy umówione spotkanie i Pantheon po prostu poszedł w zapomnienie. Krótko mówiąc: dałam się ponieść emocjom.

Renata, okazała się dobrą organizatorką i przewodniczką. Wpatrzona ciągle w apkę prowadziła nas od autobusu do metra albo od autobusu do lokalu. Z nią nie zabłądzisz. To ona zaproponowała nam na drugi dzień wycieczkę do Ostia Antica.

Fotkę wykonała Dominika
Najabardziej żałuję, że nie było wystarczająco czasu na bliższe poznanie Ewy, ani Jagody. Ale mam nadzieję, że okazje jeszcze się nadażą i że inne dziewczyny również dołączą, bo w tych Włoszech jest nas sporo, co rzuciły się w wir blogerskiej pasji. No to do następnego. Tym razem w Kalabrii.
Jeżeli chcecie się dowiedzieć więcej o dziewczynach z którymi się spotkałam w Rzymie to zapraszam Was na ich Facebook’owe fan page i blogi: 
Dominika z Kalabria bocznymi drogami i Sycylia bocznymi drogami Strony Dominiki są w trakcie tworzenia się.
Ewa z Kartka z kalendarza i jej blog o tej samej nazwie
Renata z Kalejdoskop Renaty i jej blog o tej samej nazwie