Od kilku dni w mojej metryce widnieje z przodu czwórka. Pierwsza czwórka. Mąż twierdzi, że to świetny wiek ale póki co jeszcze tego nie zauważyłam, bo katowałam się myślami, czy w ogóle zdradzać Wam tę nowinę i pisać tego typu post.

Ostatecznie postanowiłam wyjść z mojej strefy komfortu. Może akurat przełamię lody i zacznę blogować, jak należy. A teraz, możecie czytać i śmiać się. Ja w tym czasie oswajam się z faktem przeistaczania się z introwertyka na ekstrawertyka obnażając się tutaj przed Wami. No to co? Kto ciekawy, ten czyta.

♠♠♠

1. Mój pierwszy wyjazd do Kalabrii to były wakacje, które wywróciły mi życie do góry nogami i przemieniły się w wakacje na całe życie. Dlatego, gdy ktoś pyta się mnie o to, jak to się stało, że znalazłam się w Kalabrii to reasumuję tylko dwoma słowami: „straciłam rozum”.

2. Gdy pierwszy raz przyjechałam do Kalabrii (było to jeszcze w XXwieku a dokładnie w 1999 roku) większość Kalabryjczyków na widok mojej szczupłej figury myślała, że jestem tak chuda, bo nie mam pieniędzy na jedzenie. Problem w tym, że ja nadal jestem chuda ale teraz osoby te dorobiły sobie nową teorię: pt dieta, której jak bum cyk cyk nie praktykuję.

3. Możecie  skandalizować siępo tym, jak zdradzę Wam sekret. W moim domu nie mam ani jednego kwiatka przez co kiedyś skwitowała mnie jedna osoba, że to dlatego, bo nie kocham życia.

4. Moja kalabryjska rodzina jest bardzo liczna. Mąż ma aż 8 rodzeństwa, nie licząc kuzynów, ciotek i wujków. Zaprosić na obiad tylko same rodzeństwo męża z ich rodzinami to nie lada wyczyn, trzeba mieć duże garnki no i stół, bo gdy jemy obiad to wszyscy muszą siedzieć przy stole.

5. Pomiędzy mną a moim mężem jest 15 lat różnicy. Zaskoczeni? Ja właśnie teraz wyobrażam sobie Wasze zdziwione miny (99% osób takowe robi odkrywając ten fakt) Ale zapewniam Was, że różnicy tej nie odczuwamy. Pewnie dlatego, że oboje jesteśmy świrusami i sami śmiejemy się z tego faktu opowiadając sobie przygody, co kto robił w danym roku.

6. Kalabrię tak naprawdę  zaczęłam oswajać dopiero po tym, jak otworzyłam blog Hello Calabria. I to dzięki niemu zrozumiałam, że muszę ją poznać abym mogła stać się częścią niej. Mąż z chęcią uczestniczy w tej mojej przygodzie ale córkom już się to znudziło i zaczęły utrudniać nam planowanie wypraw w nowe miejsca.

7. Przyznam się Wam też od razu, że jeszcze nie zdradziłam prawdziwego powodu powstania mojego bloga Hello Calabria ale cierpliwym na pewno zostanie to wynagrodzone wcześniej czy później.

8. Co jakiś czas dopada mnie zwątpienie w sens prowadzenia bloga Hello Calabria. Na ten okres znikam, by nie zrobić głupoty typu: skasować blog. Po prostu znikam i czekam aż mi przejdzie.

 

9. Mój aktualny grzeszek to podbieranie ubrań mojej 13letniej córce. W tej chwili mam na sobie jej koszulę i bluzę Batmana. Czyli jeszcze nie jest ze mną tak źle jeżeli 40 latka mieści się w ubrania nastolatki. Yeahh!

10. Pierwszy bukiet kwiatów dostałam od męża dopiero po 14 latach małżeństwa – na urodziny. Ja chyba muszę naprawdę go kochać żeby tyle czekać na kwiaty od niego. No i jak się okazuje, cierpliwość popłaca.

11. Chciałabym robić Wam live z ciekawych miejsc w Kalabrii ale paraliżują mnie wystąpienia publiczne i dlatego nie jestem gotowa na nie. Może tego trola kiedyś oswoję.

12. Zabawne jest to jak jestem różnorodnie odbierana. Dla Włochów nadal jestem Polką a dla Polaków już Włoszką i przez to zawsze czuję się podwójnie nieobecna.

13. Tak, to nie mit. Włosi zaczepiają na ulicach. Jestem tego żywym przykładem i oczywiście nie robią tego w bezpośredni sposób mówiąc: „ciao bella, idziemy na kawę?” Dlatego zawsze udaję, że nie łapię o co chodzi, odpowiadam tylko grzecznie na pytanie odwracam się na pięcie i idę dalej a oni zostają z niesmakiem.

14. Od małego wolałam śniadania na słodko (nawet gdy jeszcze nie wiedziałam, że takowe praktykuje się we Włoszech) prez co byłam dziwakiem, bo przecież w Polsce śniadanie na słodko to żadne śniadanie. Dopiero we Włoszech odżyłam – nikt już nie czepia się mnie, że zajadam się ciastami albo cornettami popijając kawą.

15. Wyszłam za mąż dwa razy i to za tego samego faceta a najzabawniejesze jest to, że ani razu nie byliśmy w podóży poślubnej. Sądzicie, że powinnyśmy rozważyć jakiś trzeci ślub? A nóż tym razem wybierzemy się w końcu w tę podróż.

16. Przez dwa lata staraliśmy się o przeniesienie na północ Włoch. Nie udało się i teraz śmieję się, że z Kalabrią już rozstać się nie mogę z dwóch powodów: związałam się z nią kredytem hipotecznym i tworzeniem bloga o Kalabrii.

17. Podobno mam niezłe nogi (tak twierdzą inni – nie ja) i powinnam nosić mniej spodni a więcej kiecek. Sami oceńcie.

18. Moim marzeniem jest przemierzyć Kalabrię na piechotę. Póki co czekam aż dorosną córki, bym mogła zostawić je same w domu. Mam nadzieję, że będę jeszcze wtedy o siłach by pokonywać pagórki z plecakiem na plecach.

19. Moja głowa zawsze jest pełna niestandardowych pomysłów, których nie realizuję. Jestem mistrzynią prokrastynacji, gdy nie mam wyznaczonego konkretnego celu ani konkretnej daty na realizację danego projektu.

20. Uwielbiam trekking i robię to, bo dodaje mi energii pomimo że męczy i wycisza ze stresu, a najzabawniejszym jest, że i tak większość nadal sądzi, że ja robię to dla figury.

21. 16 lat we Włoszech a ja nadal słucham radio RMF FM. Są tu może fani tego radia?

22. Nigdy nie uczyłam się włoskiego przez co moja gramatyka do dnia dzisiejszego kuleje a pisanie po włosku mnie paraliżuje.

23. Marzyłam o zamieszkaniu w wielkim mieście a wylądowałam w malutkiej miejscowości, która nie przekracza nawet 3 tysięcy mieszkańców. Plusem mieszkania tam było to, że ciągle wydawało mi się, że czas stoi w miejscu i dziś trochę mi tego brakuje.

24. Moja kalabryjska rodzina uwielbia polskie ciasta: szarlotki, serniki, napoleonki i inne mało pozorne łakocie naprawdę potrafią być niezłym kokurentem dla włoskich słodkości.

25. Uwielbiam fotografować ludzi ale nie robię tego bez ich wiedzy i przyzwolenia a tym bardziej nie publikuję ich zdjęć (z wyjątkiem imprez publicznych) dlatego najczęściej na blogu oglądacie zdjęcia krajobrazów. Ale nóżki 3 miesięcznych bliźniaczek (jakby co nie moich) Wam pokażę.

26. Mieszkam 500 metrów od morza a w mojej szafie mam tylko 2 stroje kąpielowe. Szokujące to może być wyznanie, szczególnie dla tych kobiet, które wybierając się na 2 tygodniowe wakacjie nad morze potrafią spakować do walizki strój kąpielowy na każdy dzień pobytu.

27. Wiem, że zazdrościcie mi tej bliskości do morza ale mieszkanie nad morzem ma też swoje minusy np: z tego powodu nigdy nie byliśmy na wakacjach nad morzem a plażowanie tylko na chwilę, w przerwie od życia codziennego to żadne oderwanie się od rutyny.

28. Pierwsze lata na emigracji nie były łatwe, gdy chodzi o tożsamość, zwłaszcza w okresie Świąt Bożego Narodzenia. Nie potrafiłam się odnaleźć w kalabryjskich tradycjach ale dziś mogę stwierdzić że po 16 latach pobytu w nowej ojczyźnie wypracowałam pewne kompromisy które odzwierciedlają charakter naszej rodziny łącząc obie tradycje i adoptując zupełnie nowe nie mające nic wspólnego z dwoma pozostałymi. Po prostu, mamy nasze Święta, choć marzy mi się pokazać córkom jak wyglądają Święta w Polsce.

29. Ruskie pierogi to danie, którym witają nas zawsze w Polsce. I jest to jedyne danie, które akurat jemy wszyscy zgodnie. W innych propozycjach menu już trudno zadowolić jednomyślnie nasze kubki smakowe.

30. Gdy mówię, że mam imprezkę rodzinną to znaczy, że będzie na niej minimum 55 osób. Poniżej tej liczby to tylko zwykłe spotkanie w kilka osób – nawet gdy jest nas 40 osób.

31. Moje największe szleństwo to studiowanie w Salerno, które oprócz nauki w języku obcym polegało na niemalże codziennym pokonywaniu 300 km by dotrzeć na uniwersytet, zajmując mi aż 4 godziny i potem kolejne 4 godniny na powrót do domu.

32. Będąc na uniwersytecie zafascynowałam się tak bardzo tematyką migracyjną, że aż zadedykowałam jej pracę magisterską i postanowiłam napisać pracę eksperymentalną o kobietach imigrantkach w Amantea.

33. Mój największy sukces w tematyce migracyjnej to bycie relatorką na konferencji dla nauczycieli i przedstawienie tematu publicznośći w tak satysfakcjonujący sposób, że otrzymałam potem propozycję pracy.

 

34. Sycylię lubię między innymi za to, że mogę spojrzeć na Kalabrię jako miejsce znajdujące się na północy Włoch. A tak na serio to każdy pobyt na niej przypomina mi o tym, jak byłam zauroczona Kalabrią podczas pierwszej wizyty, o czym często zapominam obcując z nią każdego dnia.

35. Nadal oswajam się z myślami o pisaniu o mnie na blogu i w ogóle pisaniu. Można to dość łatwo zauważyć. Moje pierwsze teksty blogowe są tak sztywne, jak żelbetonowa kolumna pod wiaduktem. A gdy do tego dorzucimy 10 letnią przerwę w pisaniu po polsku i braku czytania ksiązek w języku ojczystym to aż dziw bierze, że miałam tylko jedną uszczypliwą uwagę nt mojego stylu pisania.

36. Moje blogowanie nauczyło mnie (i nadal uczę się tego) aby negatywność przekuwać w pozytywne emocje a moim ostatecznym mottem blogowym stało się celebrowanie słonecznego stylu życia. Słońce już samo w sobie wywołuje optymizm i przypomina mi o tym by więcej się uśmiechać a na negatywne wydarzenia spoglądać zawsze z jakiegoś pozytywnego punktu, choć nie zawsze mi to jeszcze wychodzi.

37. Czasami odnoszę wrażenie, że pełnię rolę ambasadorki (albo jak kto woli mediatora kulturowego). W Polsce przemycam znajomym i rodzinie włoskie zwyczaje a we Włoszech polskie dania i obyczaje.

38. Nie jestem jakąś tam ekspertką kulinarną i stanowczo wolę jeść, jak gotować. Ale moim największym mobilizatorem do eksperymentowania w kuchni jest możliwość sfotografowania jedzenia. Nie ukrywam tez, że jestem mistrzynią w modyfikowaniu dań i wyszukiwaniu zamienników mięsnych. Mąż podśmiewa się ze mnie i kwituje, że w sumie to dobrze że wymyślili te wszystkie social media na których publikuje się dania, bo on na tym korzysta zjadając to, co ugotowałam.

39. Moje pierwsze tiramisù zrobiłam dopiero po 13 latach mieszkania w Kalabrii. Dziwne to może się wydawać ale prawda jest taka, że tiramisù zawsze jadam u kogoś dlatego nie miałam potrzeby robienia jego.

40. Moje ulubione danie kalabryjskie to pulpeciki z bakłażana ale nie pogardzę też kalabryjską lasagną, frittatą i smażonymi ziemniakami z bobem.

♠♠♠

Uff, nie było łatwo zebrać aż 40 ciekawostek o mnie. Po pierwszej 30 było coraz trudniej. Ciekawi mnie, które fakty wydały Ci się najciekawsze? Najbardziej dziwne i zaskakujące (choć domyślam się sama)? Może mamy coś wspólnego? Koniecznie daj znać w komentarzu.

♠♠♠