Ubolewam bardzo nad kalabryjskimi weekendami, które składają się tylko z wolnej niedzieli. W natłoku obowiązków życia codziennego naprawdę trudno jest wykroić jakiś czas na eksploracje i aktywne wycieczki. Ale tym razem nie darowałam za wygraną. Na okres karnawałowy zarządziłam obowiązkowe wagary i zaplanowałam spędzenie dnia aktywnie z rodziną. Wiem, że jest to nieodpowiedzialne postępowanie ale nie przyjmuję żadnych reprymend.
Niedaleko od mojego domu jest małe miasteczko, które pomimo że w statystycznym urzędzie włoskim ma zarejestrowanych 1345 mieszkańców, to można by nazwać je śmiało wymarłym miasteczkiem.
Cleto, bo to właśnie o nim mowa, usytuowane jest na skalistych zboczach Góry Sant’Angelo. Otoczone stuletnimi drzewami oliwnymi, stoi dumnie i majestatycznie rozciągając się na dolinie. Pomimo swojej degradacji miejskiej nadal zachwyca pięknem.
Na samym szczycie miasta usytuowany jest zamek a raczej pozostałości po nim. To imponująca struktura czworokątną z dwoma potężnymi wieżami. Pierwsza, służyła obronie i miała za zadanie strzec most zwodzony. Druga wieża pełniła podwójną rolę obronną. Była przeznaczona do obrony części górnej zamku, a na części dolnej miała za zadanie strzec dom barona. Na zamku znajdowała się duża cysterna, która kumulowała wodę deszczową podczas, gdy drugi zbiornik umieszczony pod ziemią służył do przechowywania wielu produktów spożywczych. Zamek ma niepewne pochodzenie, chociaż uważa się, że został zbudowany w XIII wieku.
Kilka legend o narodzinach Cleto.
Jedna z nich opowiada, że wieś została założona przez służebnicę Eneasza – Kleta – w okresie wojny Trojańskiej tj w X wieku przed naszą erą.
Pierwsza osada była mała, ale mieszkańcy ambitnni tak bardzo, że zdołali osiągnąć wielki rozwój i odpowiednie uznanie Magna Grecia (Wielka Grecja), w stosunkowo krótkim czasie. W XVI wieku mieszkańcy decydując się na uwolnienie spod władzy Crotone zerwali z miastem stosunki i wszczeli wojnę wygrywając ją. Ale poźniejszy okres barbarzyński spowodował upadek Cleto. Dopiero wraz z przybyciem Normanów Cleto narodziło się ponownie. Fryderyk II był prawdziwym jej wskrzesicielem zmieniając również nazwę z Cleto na Pietramala, co oznacza „Twardy Kamień” (zły).
Tu również krążą legendy odnośnie tej nazwy. Najbardziej wiarygodne są dwie: pierwsza oparta jest na założeniu, że w czasie budowy zamku zdecydowano się dać taką samą nazwę jaką posiadali właściciele, stąd właściwy wyraz Castro Pietramala. Druga skupia się raczej na przeklęciu tego miejsca przez biskupa. Biskup udając się do zamku potknął się i złamał sobie nogę. Dlatego nazwa miejscowości miała oznaczać ostrzeżenie dla tych, którzy mieli zamiar odwiedzić miejscowość. Pietramala miała oznaczać nieprzychylną skałę, na którą trzeba było się wspinać, by móc dostać się do zamku.
Jak dziś prosperuje Cleto
Niestety spacerując uliczkami starego dziś Cleto jedyne odgłosy jakie można usłyszeć to dźwięki natury, szelesty, zgrzyty pękniętych drewnianych okiennic i drzwi antycznych domów. W jednym z opuszczonych budynków zaraz za jedynym jeszcze czynnym barem, który znajduje się na samym początku miasteczka, jest usytuowany stary młyn i wyciskarka do oleju.
Co ciekawe większość domów pokryta jest eternitem co mogłoby wskazywać na to, iż jeszcze w latach 70 ludność odnawiała domy i je zamieszkiwała.
Zastanawia mnie jedno. Jak to jest, że prosperujące miasta w Kalabrii z biegiem czasu przeistaczają się w wymarłe osady? W przypadku Cleto, jak i Laino odkryłam, że przeważyły katastrofy naturalne i emigracje ludnosci, które szukały lepszego, bezpieczniejszego i stabilniejszego życia.
Pietramala poważnie zostaje zniszczona w 1638 roku podczas silnego trzęsiania ziemi powodując też 53 ofiary śmiertellne. W poźniejszych latach przeróżne zarazy, malarie, kryzys gospodarczy i naloty tureckich piratów poważnie osłabiły pozycję Cleto ale pomimo trudności zdołała i tak utrzymać swą pozycję a w 1863 roku powróciło do dawnej nazwy – Cleto.
Jednak Cleto nie ma szczęścia, bo w 1905 roku ponownie zostaje nawiedzone przez trzęsienie ziemi powodując ogromne straty. Żywym przykładem tego jest widoczny Kościół del Santissimo Rosario (Kościół Różańcowy) znajdujący się zaraz pod zamkiem a raczej resztki, które po nim zostały.
Jeżeli będziecie kiedykolwiek przemierzać tyreńską drogę SS 18 to polecam zboczyć z drogi w Campora San Giovanni w drogę wojewódzką SP 245 i przemierzyć 10 km w głąb lądu. Zatrzymajcie się choć na godzinkę i wschłuchajcie się w szelest wiatru, który opowie wam osobiście legendy o Cleto. A z samego szczytu zamku możecie podziwiać zieloną dolinę wysadzoną drzewkami oliwnymi, które rozciągają się aż po Morze Tyreńskie. Kto wie, czy to właśnie nie tędy przemierzała Kleta poszukując ciała swojej Królowej Amazzoni, która zginęła podczas starcia z Achille.