Jeżeli myślisz, że prowadzenie Instagrama jest łatwe i potrafi robić to każdy, to jesteś w błędzie. Gdyby faktycznie tak było, to na pewno nie miałyby racji bytu te wszystkie boty, kupowanie followersów i praktykowanie follow / unfollow.

Dziś budowanie społeczności na instagramie jest bardzo trudne, ale nie niemożliwe. Stworzenie prawdziwej i zaangażowanej społeczności to przede wszystkim czas i żaden bot tego nie przeskoczy. Ale oprócz zainwestowanego czasu potrzebna jest również systematyczność, zrozumienie, jak działa instagram i przede wszystkim słuchanie i zrozumienie potrzeb odbiorców. A to wszystko wymaga cierpliwości, której dziś, powiedzmy sobie szczerze, brakuje nam bardzo. Chcemy mieć wszystko i szybko, i nie ważne, jak. Ważne żebyśmy mogli chwalić się cyferkami. I ja dziś też pochwalę się moimi, które zdobyłam własnymi siłami.

CZY DA SIĘ JESZCZE ZDOBYĆ FOLLOWERSÓW ORGANICZNIE, BEZ BOTÓW I PRAKTYK FOLLOW / UNFOLLOW?

Dziś na to pytanie odpowiem Ci tak, ale jeszcze jakieś 7 miesięcy temu powiedziałabym Ci, że nie. Wtedy byłam naprawdę sfrustrowana, bo od kilku miesięcy nie potrafiłam zdobyć nawet kilku followersów a co mówić o milionach.

Ci co pojawiali się, po kilku dniach zniakli. Plusem tego pojawiania się i znikania obserwujących było to, że przyjrzałam się im dokładniej (trochę tak z przymusu, bo wtedy tylko ta grupa do mnie zaglądała) i teraz potrafię ich rozpoznać bez problemu, czy dana osoba wpadła tylko na chwilkę, czy może faktycznie jest zainteresowana moim contentem.

Ale wracając do tematu, przez klka miesięcy stałam tak sobie w miejscu i nic a nic. Tak, to prawda, że najlpesze lata bytu na Instagramie „przespałam” (pierwsze zdjęcie na moim koncie Instagramowym pojawiło się w kwietniu 2015 roku) i nie wykorzystałam okazji do budowania społeczności (przynajmniej tak mi się wydaje). Publikowałam sporadycznie i bez żadnego celu. Po prostu między mną a Instagramem nie zaiskrzyło. Niby podobała mi się ta opcja w postaci wizualnego contentu, ale do końca nie wiedziałam, jak wykorzystać ten potencjał, co dokładnie robić.

Potem zaczynały pojawiać się w sieci pierwsze artykuły o instagramie typu bądź autentyczny, używaj hashtagów, publikuj piękne zdjęcia, publikuj codziennie. W końcu zdecydowałam się zastosować do rad i podbić świat Instagrama, ale to, co doradzali było zbyt ogólnikowe i w moim przypadku wcale nie działało. Jak stałam w miejscu, tak stałam.

JAK TO ZMIENIŁAM

Upłynęło sporo czasu zanim natrafiłam na konkretny materiał, który tłumaczył, jak krowie o co chodzi z hasztagami i jak je włściwie używać. Ola z Wild.Rocks, bo to o niej mowa. Nie dość, że robiła super cudowne zdjęcia (i nadal je robi), to jeszcze mówiła konkretnie, co i jak robić, by osiągać rezultaty in Instagramie.

Oczywiście, jak tylko wypuściła swój darmowy Insta Poradnik pobrałam, ale przeleżał on w folderze parę miesięcy, bo prawdę mówiąc nie wierzyłam, że te hashtagi mogą naprawdę działać. Przecież używałam i nie działały. Dopiero we wrześniu 2018 roku zdesperowana na maksa wydrukowałam poradnik i przyjrzałam się mu dokładnie. Tam było wszystko podane, jak na tacy: jak kreować pomysły, tabelka na statystyki, a co najfajniejsze, to były przykładowe zestawy hashtagów, którym postanowiłam przyjrzeć się i spróbować je wykorzystać.

Na początku zadanie dobierania hasztagów wykonywałam byle jak, bo tak naprawdę nie wierzyłam, że to pomoże, ale już po kilku dniach zauważyłam zmiany. I pomimo tych zmian nadal kontynuowałam niedowierzając i wmawiając sobie, że to pewnie kilkudniowy łut szczęscia. Dopiero mniej więcej po miesiącu, gdy przekonałam się, że to nie jest chwilowy skok a cała ta operacja faktycznie działa zaczęłam zapisywać liczby followersów.

STATYSTYKI, CZYLI POKAZUJĘ ILE I W JAKIM CZASIE ZDOBYŁAM PONAD 500 FOLLOWERSÓW

Od 12 października zaczęłam każdego dnia zapisywać całkowitą ilość zdobytych followersów na moim koncie. Co prawda wiedziałam już, że rosnę, ale nie wiedziałam konkretnie ile.

Jak się okazało, po pierwszym miesiącu zapisywania danych, mój wynik to aż 132 nowych followersów. (12 października miałam 1288 followersów a 12 listopada 1420) Dla mnie to był ogromny skok i szok, bo przez ostatnie pół roku tylu nie zebrałam.

Kolejne miesiące to były liczby bardzo zbliżone do siebie, ale jak łatwo można zaobserwować na dołączonym wykresie odnotowywałam stałą tendencję wzrostową.

W okresie listopad – grudzień nowych obserwujących przybyło tylko 85, ale nadal był to zadowalający mnie wynik. Na przełomie grudnia i stycznia liczba wzrosła o 99 nowych obserwatorów. Natomiast od 12 stycznia do 12 lutego moje konto powiększyło się aż o 122 nowych followersów a w lutym o 104.

Ostatecznie dokładny wynik, jaki udało mi się osiągnąć w przeciągu 5 miesięcy (czyli od 12 października 2018 roku do 12 marca 2019 roku) to 542 nowych obserwatorów bez żadnej automatyzacji.
I wiem, że czeka mnie jeszcze wiele pracy, ale w końcu widzę konkretne efekty, dla których warto poświęcać czas na Instagram.

Tutaj (patrz wykres na dole) możecie dokładniej przyjrzeć się, jak dzień po dniu rosłam i, jak traciłam obserwatorów (tych od follow/unfollow) w okresie od 2 grudnia 2018 roku do 14 marca 2019 roku.

Ninjalitics to darmowe narzędzie za pomocą którego możecie analizować również swoje konta. (Uwaga, to narzędzie jest „młode” i jeżeli w bazie nie ma jeszcze danego konta to trzeba odczekać kilka dni na uaktywnienie statystyk)

Owszem w między czasie były zmiany algorytmów i odczuwałam spadki wyświetleń w statystykach, ale tym razem nie poddawałam się, działałam. I jak sami zauważyliście pomimo spadków i pojawiającej się liczby osób praktykujących follow/unfollow dawałam radę utrzymać wynik na mniej wiecej tym samym poziomie.

Chcę dodać, że w tym czasie starałam się publikować regularnie od poniedziałku do piątku (czasami publikowałam w weekendy) choć zdarzały się dni, które przeskakiwałam, co było równoznaczne z tezą: niepublikowanie = zastój.

MOJE „ZABAWY” Z HASZTAGAMI

Na początku nie będę ukrywać, że korzystałam z darmowych pakietów Oli, ale widząć rezultaty postanowiłam eksperymentować z moimi hashtagami. Zaczęłam wyszukiwać nowe hasztagi w trzech różnych językach (polskim, włoskim i angielskim) i próbować je, a potem podglądać statystyki instagrama. Rady Oli okazały się strzałem w dzisiątkę.

Porzuciłam wszystkie milionowe hashtagi, które ściągały mi tylko boty na rzecz tych mniejszych. Te małe hashtagi okazały się dla mnie idealne. To fakt, praca z hasztagami wymaga czasu. Nad stworzeniem posta na IG (pomiędzy dopasowaniem zdjecia, obróbką, opisem, tłumaczeniem i #) potrafię spędzić nawet pół godziny, ale skoro widać rezultaty, to czemu nie zainwestować czas w rozwój konta instagramowego.

Przyznam, że nie jest łatwo wyszukać dla danego zdjęcia aż 30 dopasowanych hasztagów. Ale idąc za wskazówkami z Insta Poradnika zaczęłam wykorzystywać na maksa ilość. Im więcej użyjesz hasztagów, tym większa szansa na to, że dotrzemy do nowych odbiorców.

Możecie zerknąć na mój profil i przeanalizować je sami a tutaj podrzucam Ci screeny z wybranych postów z ilością wyświetleń dla hasztagów.

Zły dobór hasztagów vs udany

Przy zdjęciu z kalabryjskimi bocconotti (to na górze) wykorzystałam tylko 22 hasztagi, które były źle dobrane, co możesz sam zaobserwować podglądając niżej screen ze statystyk (ten po lewej). Screen z prawej strony to dane ze zdjęcia z wegetariańskimi pulpecikami (patrz niżej). Tutaj osiągnęłam znakomity wynik wyświetleń z hasztagów i wykorzysatałam maksymalną ilość hasztagów, czyli 30. Widzisz jaka różnica? W ten sposób dajesz sobie szansę na dotarcie do nowych osób, które mogą stać się Twoimi obserwatorami.

CZY SAME HASZTAGI WYSTARCZĄ?

Nie! Absolutnie nie. Dziś ważne jest angażować obserwatorów a to jest jeszcze trudniejsze od wynajdowania hasztagów. Tutaj musisz porzucić własne ja i zainteresować się naprawdę odbiorcą. Jeżeli dodajesz pytanie do opisu to naprawdę musisz być ciekawy tej odpowiedzi. Pytanie dla samego pytania, by nabić sobie ilość komentarzy na dłuższą metę nie przejdzie. Ja sama przestaję komentować tym, którzy ignorują moje komentarze.

Wbrew pozorom Instagram to nie tylko piękne obrazki i hasztagi, ale również relacje miedzyludzkie. Osoby przy natłoku tych wszystkich pięknych zdjęć są zmęczone dawaniem tylko serduszek i naprawdę post na instagramie musi zrobić to wow aby wywołało zaangażowanie, zwłaszcza u tych nowo przybyłych osób. Musisz im dać to „coś”, co ich zatrzyma na dłużej. A to już jest naprawdę trudne.

Ja sama jako introwertyk powoli oswajam się z tym zaangażowaniem i zaczynam publicznie rozmawiać nie tylko na moim profilu, gdzie odpowiadam na komentarze, ale również staram się przełamać tę moją nieśmiałośc pisząc u innych. To coś, jak nawiązywanie znajomości. Na początku jesteśmy nieufni i obojętni wobec drugiej osoby, dopiero po jakimś czasie zawiązują się głębsze relacje.

CONTENT I CONTEST

Najtrudniejsze w tym wszystkim dla mnie było to, że nie wiedziałam, co dokładnie mam publikować. Nie zadowalały mnie same widoki, czułam, że chcę coś więcej, ale nie wiedziałam, jak ugryźć temat.

Sytuację tę ułatwiła mi trochę Dominika Dzikowska ze swoim instagramowym instawtorkiem. Ta wspólna zabawa sprawiła, że zaczęłam się mobilizować i tworzyć. Nawet udało mi się na kilku zdjęciach wywołać ten efekt wow a co najfajniejsze to nawiązałam nowe relacje z osobami uczestniczącymi w zabawie instawtorkowej. To świetny sposób na przełamanie się, bo w grupie przecież jest raźniej.

To jedno ze zdjęć, które brały udział w instawtorkowej zabawie. Dla mnie to było totalne zaskoczenie (i ogromnie miłe). Zobacz ten minimalizm, w którym wykorzystałam tylko dwa przedmioty: sweter i pomarańczę a wyświetlenia z hasztagów osiągnęły wynik aż 2872

Uczestniczyłam też przez cały grudzień zeszłego roku we włoskim contest, ale nie osiągnęłam tych samych rezultatów, co u Dominiki. Może to wina mojego włoskiego i istniejącej jeszcze blokady w pisaniu po włosku?

Gdzie nie wykorzystuję potencjału?

Nie ma co owijać w bawełnę. Nie tworzę stories, choć chciałabym, Ze strachu przed mówieniem do kamery po prostu tego nie robię. No nie potrafię przełamać się. Tym bardziej, że nie wiem nawet w jakim języku miałabym mówić: po polsku, czy po włosku.

Ale wiem, że pokazanie się w rzeczywistości i tak trochę zza kulis a nie tylko na pozowanym zdjęciu pozwala jeszcze bardziej przybliżyć się do odbiorcy i nad tym na pewno muszę popracować. Bo wiadomo, Instagram to ciągła praca.

WNIOSKI?

Na pewno te 500 followersów mogłabym zdobyć w jedną godzinę, zwyczajnie kupując ich sobie, ale czy w życiu naprawdę liczą się tylko cyferki?