Gdy będziecie kiedykolwiek w Kalabrii i natrafi się Wam okazja uczestniczenia w wyprawie typu trekking skorzystajcie. Jest to niesamowite przeżycie, które przede wszystkim pozwoli Wam odkryć Kalabrię zupełnie od innej strony. Takie wyprawy zazwyczaj organizują lokalne stowarzyszenia i nie wymagają wielkich kwot. Tutaj zamieszczam Wam małą fotorelację z mojej niedzielnej wyprawy. Największe brawa należą się oczywiście najmłodszej uczestniczce, Lunie, która nie miała więcej jak 4 – 5 lat i dzielnie pokonała niemalże 14 km. Niestety kilku uczestnikom nie udało się ukończyć trasy. Szkoda. Po przemierzeniu szlaku wszyscy udaliśmy się do lokalnej restauracji na skromny obiad podczas którego mogliśmy wymienić się naszymi wrażeniami. Pomimo tego, że dziś mam obolałe nogi to trekking był naprawdę udaną wyprawą a przede wszystkim zainspirował mnie do dwóch tematyk, które w swoim czasie poruszę na blogu.

Zbiórka przed Urzędem Miasta w Lago
Kilka minut przed…
Wyruszyliśmy…
i powoli pozostawiamy za sobą centrum Lago

Zaczynamy wkraczać na łono natury…
Po drodze pomagamy również miejscowej pani…
Na Kalabrii nie zawsze opuszczone domy oznaczają migracje z powodu biedy. Tutaj akurat powodem jest osuwisko ziemi.
W oddali widać najwyższy szczyt okolicy – Monte Cocuzzo 1541 m npm.
Czereśnie prosto z drzewa są najlepsze…
I dodają nam energii…
Migdały niestety są jeszcze niedojrzałe…
Do uli po miód nikt nie miał odwagi się zbiliżyć…
Przez to całe pstrykanie zawsze zostawałam w tyle…
Wspinamy się coraz wyżej…

i coraz wyżej…
Mijamy ostatnie zabudowania, a droga już nie jest asfaltowa…

Grupa znowu czeka na mnie…
Poziomki też były przepyszne…
Oto nasza najmłodsza uczestniczka… 

A to ja, gdyby jeszcze ktoś nie wiedział…
Dotarliśmy w końcu na polanę…

A to nasze selfie…

Na tę wyskość się wspieliśmy…

Panorama Lago…

Ostatnie kroki do restauracji…

Udokumentowana trasa…

Przekąska w restauracji „Al Valentino”
na bazie produktów lokalnych
To wszystko za niecałe 4,00 €

Alla prossima!