
fotorelacja z Rzymu i obiecuję, że nie będę się powtarzać bo ochłonęłam już z
emocji. Teraz tak na trzeźwo dla podsumowania i udokumentowania tego, czy w
ogóle warto uczestniczyć w takich spotkaniach. Bo oprócz dobrej zabawy, korzyści
też muszą wypłynąć z takich wydarzeń.
Zaczynamy!
Naładujesz baterie
bo pomimo, że każda z nas ma jakieś problemy życiowe, to chęć poznania się w realu i powiedzenia sobie, patrząc prosto w oczy, że nie jesteśmy same na tym świecie daje naprawdę jeszcze większego kopa mobilizującego. Bo niestety, sieć, to nie to samo. Sieć, pozbawia możliwości objęcia kogoś, szczerego przytulenia, tak z całego serca, bo tę bliskość nie są w stanie zastąpić ani emoticony ani słwa klikane.
Wymienisz się doświadczeniami
bo kto ci lepiej wytłumaczy i odkryje tajniki blogerskie, jak nie polska blogerka, co mieszka we Włoszech i pisze o nich. Żaden inny bloger, który nie mieszka na co dzień tutaj nie zrozumie włoskich perypeti. Ja, sama jeszcze niektórych rzeczy nie zdążyłam pojąć a mieszkam tu już ponad dekadę.
Zrobisz sobie burzę mózgów
bo bądźmy szczerzy, co pięć głów, to nie jedna.
Zbierzesz słowa krytyki konstruktywnej
za to, co nie podoba się innym uczestniczkom w moim blogowaniu nie po to, by być shejtowanym tak, jak mi się to już przydarzyło ale po to, by móc poprawić się bo, to co ty widzisz i sądzisz, że jest ok nie zawsze tak jest odbierane przez innych.
Zrobisz odskocznię od codzienności
co dobrze robi na wymyślanie nowych projektów bo nowa przygoda zawsze pokazuje nam nowe spojrzenia na świat. A na sam koniec stwierdzisz, że pomimo początkowego sceptycznego podejścia do spotkania, to jednak warto było przebrnąć przez chmury te 500 kilometrów.
Uświadomisz sobie, że chcesz kontynuować, to co robisz
A co najważniejsze dla mnie, to po raz kolejny uzmysłowiłam sobie, że Kalabria, mimo wszystko, naprawdę jest wyjątkowa i rośnie we mnie jeszcze większa chęć pokazania jej każdemu kogo napotkam na swej drodze.
No to do następnego spotkania.