Za każdym razem, pędząc autostradą do Polski, przejeżdżałm obok Mormanno. Na jego widok instynktownie włączała mi się chęć, by zatrzymać się tam. Być może zrobiłabym tak, gdyby chociaż gdzieś o Mormanno pisali, że warto odwiedzić to miasteczko.
Niestety, przewodniki milczą. Nie ma żadnej zachęcającej wzmianki w internecie, a na regionalnym portalu poświęconym promocji Kalabrii (z wyjątkiem małej notki o bocconottach) ignoruje się zupełnie jego istnienie. Nikt nie promuje i nikt odwiedza, ale ja pomimo wszystko postanowiłam zaspokoić moją ciekaowość.
Odwiedziłam Mormanno i zdradzam Ci, co można tam zobaczyć.
MORSKA LATARNIA W GÓRACH
Mormanno warto odwiedzić przede wszystkim po to, by zobaczyć latarnię morską w górach, na wysokości 850 m npm. Nie, nie pomyliłam się. Ta latarnia naprawdę istnieje.
Biała, pośrodku gór na tle zielonych drzew przyciąga uwagę każdego.
Latarnia powstała w 1928 roku w celu upamiętnienia kalabryjskich żołnierzy poległych podczas I wojny światowej.
Szkoda tylko, że nie ma znaków, które ułatwiłyby dotarcie do niej ale my poradziliśmy sobie biorąc na wypytki lokalsów o to, gdzie można bez problemów zostawić auto i w którą stronę iść.
Prosto do latarni prowadziła nas wąska droga przez stare miasto, które wydawało się być opuszczonym, choć tak nie było. Widać było że, jak na opuszczone miasto było zadbane i czyste.
Gdy docieramy na miejsce odkrywamy, że latarnia jest w opłakanym stanie ale za to panorama na miasto wzbudza w nas zachwyt.
Smutne jest to, że latarnia jest zaniedbana, bo naprawdę skrywa w sobie potencjał istniejącej już ale niewykorzystanej atrakcji turystycznej do promocji miasteczka. Wiem, że swego czasu świeciła i była widoczna na kilkadziesiąt kilometrów wzbudzając przy tym niesamowite wrażenia.
Mam nadzieję, że mieszkańcy Mormanno połączą siły i zadbają o ten obiekt.
BOCCONOTTI, SPECJALNOŚĆ MORMANNO
Drugą rzeczą, którą musiałam koniecznie zrobić w Mormanno było spróbowanie bocconotti.
Mormanno słynie z nich tak samo, jak Amantea ze swoich. Dlatego moja misja miała jeszcze większe znaczenie. Musiałam sprawdzić, które z nich są lepsze: amanteańskie czy te z Mormanno?
Kupiłam je w lokalnej piekarni z trzema różnymi nadzieniami i wiecie? Nie pamiętam jakie to były nadzienia z wyjątkiem tych, które miały w środku figi. Były strasznie słodkie. Tak bardzo, że w minutę podnosiły indeks glikemiczny, ale jednocześnie tak boskie w swym smaku, że zapominało się o wszystkich kilokaloriach, cukrach i reszcie świata.
Szkoda, że w Amantei takich nie robią. PS Zdjęć brak, bo bocconotti zjadam od razu 😛
LA DOLCE VITA NA PLACU GŁÓWNYM
Spacerując wąskimi uliczkami po starym mieście szybko odkrywamy dlaczego miasteczko wydawało nam się być opuszczonym.
Na placu przy kościele, prawdopodobnie byli wszyscy mieszkańcy pomimo że nie odbywał się żaden festyn.
To własnie tutaj, na głównym placu, toczy się życie społeczne mieszkańców i pewnie z tego powodu Mormanno ma w sobie magiczną atmosferę.
Nikt nie śpieszy się: są spacerowicze, są ci, którzy okupują ławki albo ci, którzy w barze sączą kawę.
My decydujemy się pozostawić za nami uliczny chaos i postanawiamy zajrzeć do kościoła.
Ledwo co domknęły się ogromne drzwi za nami odnieśliśmy wrażenie jakbyśmy przenieśli się do innego świata: prosto z chaosu do tego pogrążonego w ciszy i w zadumie. Było to niesamowite uczucie. Niemalże jak scena z filmu.
Dwa równoległe sobie światy w tym samym momencie: z jednej strony mieszkańcy, którzy uczestniczą w ciszy we mszy a z drugiej, roześmiani i urządzający pogawędki ludzie na placu.
UKRYTE SKARBY, O KTÓRYCH MILCZY GOOGLE
Parę kroków od kościoła znajdował się punkt informacji turystycznej. Instynktownie ruszyłam w jego kierunku i szybko przekonałam się, że to był dobry ruch.
W ten oto sposób dowiedziałam się o istnieniu krypt w kościele, które pominęłam z braku wiedzy i prawie wróciłabym do domu bez odwiedzenia tej perełki.
W zakrystii, czekając na pana, który miał nas oprowadzić przyglądaliśmy się obrazom biskupów urodzonych w Mormanno. Jak na liczbę mieszkańców, która nigdy nie przekroczyła 7 tysięcy mogę stwierdzić, że było ich sporo.
Krypty okazują się być idealnym miejscem na odpoczynek od dającego nam w kość upału a przy tym odkrywamy, że były one miejscem pochówku wielu osób. Oprowadzająca nas osoba ze stoickim spokojem poświęca nam sporo czasu czasu opowiadając przy tym historię krypt i kościoła. Podziwiamy również szopki stworzone przez artystów lokalnych.
Mormanno zaskakuje nas pozytywnie. Udało nam się przeżyć naprawdę autentyczne doświadczenia dzięki mieszkańcom i jednocześnie zrelaksować się pomimo że upał na to nie pozwalał.
Również w tak krótkim czasie udało nam się podejrzeć typowy styl życia mieszkańców miejscowości do której tylko nieliczni turyści zaglądają przez co z łatwością można było poczuć prawdziwy kalabryjski klimat.
Teraz, gdy będę przejeżdżać autostradą koło Mormanno będę wiedziała, co może zaoferować ono turyście.