W tym roku, przez cały październik, miałam wrażenie jakby lato w Kalabrii nie chciało odejść. Piękne dni powstrzymały nadejście jesieni. A jak wyglądał mój październik?
Postanowiłam wprowadzić nowy cykl fotograficzny za pomocą którego przedstawię Ci w skrócie co ciekawego można uwiecznić w tym miesiącu. To będzie taka trochę fotograficzna opowieść o tym, jak dany miesiąc wygląda w mojej Kalabrii.
OLIWKI
Gdy przeglądam zdjęcia w moim telefonie to mój październik mogłabym nazwać oliwkowym miesiącem pomimo że nie posiadam tych drzewek. Jednak jak widać, ich brak i tak nie przeszkodził mi w fotografowaniu i zrobieniu sobie sesji w gajach oliwnych.
KASZTANY
Na kalabryjskim wybrzeżu słońce przygrzewa tak mocno, że nawet nie zdajesz sobie sprawy, że to już jest jesień, dlatego w sklepie na widok kasztanów zawsze wybałuszam oczy wykrztuszając z siebie jedynie dwa słowa: „to już jesień?” Tak, jesień w górach kalabryjskich zaczyna się o wiele wcześniej i przypomina raczej tę polską jesień. A po ten kadr specjalnie dla Was pojechałam w góry, choć tak szczerze mówiąc to daleko do nich nie mam.
MUCHY, KONIKI POLNE i KARALUCHY DO PODUCHY
Przypadkowo do rąk wpadła mi książka, którą nauczycielka pożyczyła mojej córce i przyznam, że kompletnie pochłonęła mnie. Choć jest ona po włosku to i tak napiszę Wam o niej, bo jej fabuła to prawdziwa historia pewnego amanteańczyka (w Amantei mieszkam i ja).
Tytuł książki „Mosche, cavalette, scarafaggi e premio nobel” (tłumacząc: Muchy, koniki polne, karaluchy i nagroda Nobla) może nie jest zachęcający, ale na pewno przykuwa uwagę. Bo przecież co mogą mieć wspólnego owady z Amanteą i w dodatku jeszcze z nagrodą Nobla sławnej Rity Levi Montalcini?
Jednak w trakcie czytania zaczyna się szybko wyjeśniać ważność tych wszystkich owadów i przede wszystkim ważność przekazu historii. I pomimo że książka jest zadedykowana dla młodzieży, to ja poleciłabym ją również dorosłym a przede wszystkim nauczycielom. Bo tak naprawdę w każdym z nas kryje się talent, który trzeba tylko odkryć i my dorośli powinniśmy pomóc młodym. Obiecuję, że o książce jeszcze napiszę, bo jest warta przeczytania.
DIAMANTE
Lubię wracać do miejsc już odwiedzonych i odkryć tam znowu coś nowego. Tym razem padło na Diamante. Znajoma, z tej miejscowości i jej mąż, pokazali mi niesamowitą plażę. Byłam tak oczarowana, że najpierw musiałam nacieszyć oczy a potem zaczęłam robić zdjęcia. Nie zawsze mi się to zdarza dlatego naprawdę polecam Wam to miejsce.
ZACHODY SŁOŃCA
Jesienne wieczory są coraz dłuższe i mają one swoje plusy. Jednym z nich jest to, że na zachody słońca nie trzeba zbyt długo czekać. A te październikowe nabierają wyjątkowo cudownego złotego koloru. Uwielbiam to jesienne światło.
SPACERY
Podobał mi się ten mój październik, bo był ciepły (nie upalny!), jak lato. To był idealny czas na spacery z aparatem w ręku. Dlatego w tym okresie staram się wykorzystywać sjesty na maksa i czerpać radość ze słońca. No przecież inaczej być nie może skoro moje motto brzmi: „fotografuję słoneczny styl życia”.
PIKNIK
Skoro listopad jest już miesiącem przypominającym bardziej jesień niż lato, to wraz z końcem października postanawiamy urządzić sobie ostatni „letni” piknik nad morzem. Butelka wina przywieziona z Portugalii jest fajnym pretekstem na spędzenie czasu ze sobą i powspominanie minionych wakacji.
I to by było na tyle.
Ciekawe jakie kadry przyniesie mi kalabryjski listopad.