Możliwość zobaczenia jednocześnie dwóch sycylijskich wylkanów z wybrzeża Amantei to rzadkość. Co za tym idzie sporo osób jest skłonnych stwierdzić, że to nie jest możliwe. Nawet po tym, jak sfotografowałam oba wulkany i pokazałam zdjęcia w sieci byli tacy co insynuowali mi, że jest to fotomontaż. Na szczęście ten widok ma możliwość podziwiać coraz więcej ludzi. Choć nie wiem, czy ten dość częsty fenomen w ostatnim czasie nie jest spowodowany przypadkiem zmianami klimatycznymi.
Zimne powietrze i przejrzystość atmosfery sprawia, że w okresie jesienno-zimowym, po opublikowaniu moich zdjęć w internecie, wiele osób zaczęło bacznie przyglądać się zachodom słońca w nadziei, że natura pozwoli uwiecznić im na zdjęciu ten wyjątkowy krajobraz. Nie dziwię się. Od tego czasu sama stałam się uważniejsza na piękno przyrody.
Etna i Stromboli to jedyne dwa wulkany o stałej aktywności, które mamy we Włoszech i oglądanie ich razem o wschodzie lub zachodzie słońca, stanowi wyjątkowe widowisko, którego nie można przegapić.
Etna o wysokości 3300 metrów jest największym wulkanem w Europie. Spokojnie można ją zobaczyć z kalabryjskiego wybrzeża tyrreńskiego w okolicach Reggio Calabria, ale z dala od cieśniny zdarza się, że widuje się ją rzadko. Z Amantei o wiele łatwiej jest zobaczyć Wyspy Liparyjskie, w szczególności Stromboli, gdyż znajduje się znacznie bliżej tyrreńskiego wybrzeża należącego di prowincji Cosenzy.
Przyznam że mam szczęście mieszkać w pięknym miejscu! Kiedy pierwszy raz patrzysz na morze, czy góry jesteś tak zafascynowany, ze rodzi się w tobie ukryta natura fotografa i pojawia się chęć uwiecznienia każdego kawałka Kalabrii. Mnie też zdarzało się to. Potem wdrapała się monotonia codzienności i przestałam dostrzegać otaczające mnie piękno.
Na szczęście od kilku lat przerwałam ten łańcuch obojętności i staram się ćwiczyć uważność na otaczającą mnie rzeczywistość. Te małe momenty są najlepszą częścią dnia wypełnionego obowiązkami i to one sprawiają radość. Dlatego i Ciebie zachęcam do bycia uważnym i dokumentowania właśnie tych małych chwil, które towarzyszą nam w życiu codziennym.
A gdybys miał ochotę na fotograficzną przygodę w Kalabrii to pisz śmiało.